Każdy z nas jest podróżnikiem. Każdy z nas gdzieś zmierza. Czy to do pracy komunikacją miejską, czy to na spacer, czy to nad morze samochodem, czy to samolotem na drugą stronę oceanu. Jedni próbują zdobywać górę K2 zimą, inni podejmują wyzwanie wejścia po schodach na pierwsze piętro.
Każda podróż trwa dłużej lub krócej. Przelot nad Atlantykiem trwa kilka godzin, spacer pół godziny. Podróżować można kilka miesięcy, ale również można podróżować całe życie.
Wszystko zależy od celu. Ja i Ania mamy ten sam cel co Henio. Odbyć najlepszą podróż do Nieba – do domu Ojca. Henio pokazał nam, ale też wielu ludziom dookoła nas, co jest ważne i najważniejsze w życiu. To czysta bezwarunkowa miłość niezależna od sytuacji, w której się znajdujemy.
Przewinęło się przez ten rok masa współtowarzyszy naszej podróży, ludzi dobrej woli, członków rodziny, znajomych z którymi zacieśniliśmy relacje, od których otrzymywaliśmy miliony telefonów troski. Chylimy czoła ekipie z hospicjum – jak dla nas najlepsze świadectwo posługi, czterem wolontariuszkom, które pomimo swoich osobistych i zawodowych spraw znalazły czas dla nas i dla Henia. Dziękujemy Wam wszystkim!
Roczna przygoda z Heniem pokazała nam coś bardzo ważnego – jak bardzo wartościowe jest życie. Heniu i jego ułomne ciało, stanowił najlepszy depozyt naszej małżeńskiej miłości. Rok z Heniem na pewno nie był rokiem straconym – otrzymaliśmy przepiękną lekcję.
Chcemy się z Wami podzielić jedną nauką, której doświadczyliśmy. Choroby, które spotykają ludzi nie ujmują godności lub też nie zmniejszają wartości życia. Są po prostu wyzwaniem, swego rodzaju podróżą. Są to podróże, których czasami sami nie wybieramy, po prostu stajemy się ich uczestnikami. Narzekanie, że jest się na innym statku niż by się chciało, po prostu nie ma sensu – wszak już wypłynęliśmy na pełne morze – nie ma możliwości przesiadki.
To co nam zostaje? Dryfowanie albo……. Żagle na maszt! Witaj przygodo!
Św. Heniu, wstawiaj się za nami!